Zapowiadało się świetnie i to nie tylko po fenomenalnym coverze Brodki ale nawet po pierwszym odcinku, no nawet po dwóch. Ciekawa historia, zbrodnia, brud i smród głębokiej komuny i do tego ta nostalgiczna estetyka. I estetyka kradnie wszystko, niektórzy narzekali, że wręcz położono za duży nacisk na nią, ale to przecież serial, twór wizualny, którego podstawą jest obraz. Więc to na plus. Fenomenalnie zagrany Kulig - głos, ruchy, mimika, wszystko. Wizualnie, poza wspomnianym retro, wygląda jak skrzyżowanie Paktu i Dark. Symetria i zgniłe kolory.
I na tym plusy się kończą. Przez pierwsze dwa odcinki rozpoczęto wiele wątków, historia zaczynała nabierać rumieńców, by potem to bezmyślnie ciągnąć i nagle urwać, zakończyć, w sposób chyba najdurniejszy. Tak głupiej i banalnej "intrygi" od dawna nie miałem okazji uświadczyć, a zdarza mi się czytać kryminały klasy B. Poza tym fabuła jest idiotycznie poprowadzona a "śledztwo" sprowadza się do tego, że bohaterowie biegają z punktu A do punktu B i w każdym ktoś im coś mniej lub bardziej cierpliwie wyjaśnia xD jak w grze komputerowej typu Scooby Doo z okolic 2002 roku.
Prawdopodobnie gdyby to miało 15 odcinków to byłoby lepiej. Lub gdyby było filmem. Scenarzyści zdecydowali się pójść w formę serialową i zamknąć historię w ilości minut porównywalnej z jedną częścią reżyserskiej wersji Władcy Pierścieni. Lepiej byłoby nagrać czterogodzinny film i go podzielić na pięć części lub zrobić pełnoprawny serial.
Tak dostaliśmy dzieło ładne, choć ułomne i w tej ułomności coraz bardziej się pogrążające, koniec końców banalne, rozczarowujące i pozostawiające pewien niesmak.
Ale przynajmniej reżyser nie fruwał z kamerą na wszystkie strony, co jest bolączką większości polskich produkcji.