Naprawdę dobrze skonstruowany serial. Dopiero ostatni odcinek spina wszystko w całość.
Rzetelnie zagrany thriller, dramat z elementami mystery. Ale tak naprawdę jest to opowieść filozoficzna. Na ile wartościowa ta filozofia? Można dyskutować, do mnie nie przemawia ta metafizyka i 'ubóstwienie' czasu, jak i jego splątana wizja.
Ostateczna myśl jest zaprzeczeniem niewiary w Boga/porządek/sens bo to, co pozbawione sensu i porządku, okazuje się porządkiem zaskakujący, to co stracone jest odzyskane. Plany idą w ruinę, ale wbrew pozorom, dobro ukochane przez bohatera zostaje zachowane. I jest nadzieja, na odzyskanie reszty.
Serial rozpisany jest na sezony, czy będzie drugi? To już zależy od logiki kasy i medialnych bossów. Ale może indykowi uda się podnieść pokrywkę?
W końcu...
... nic tak naprawdę nie ginie, a czas oddaje to, co zabrał, choć nie w taki sposób, w jaki się tego spodziewamy ;-)
Wątki serialu:
Bóg
Wiara w Boga, pojętego jako gwarant porządku moralnego/ sensu świata
Odpowiedzialność i konsekwencje.
UIotność ludzkich planów.
Stworzenie i rola człowieka w Boskim planie.
Panuj nad sobą durniu, bo poniesiesz konsekwencje, a dobro, które chronisz ulegnie zniszczeniu.
Ale czy ostatecznie? Hmm?
Moment załamania żony - gra przesadzona, ale sens uchwytny.
A krytykujący i wieszający na scenariuszu psy, po prostu nie potrafią chwytać sensu na takim poziomie ulotności i złożoności. Tak bywa.