Filoni po raz kolejny pokazał, że wie na czym polegają Gwiezdne Wojny, w przeciwieństwie do reszty żałosnej ferajny Disneya.
Oprócz 1 odcinka historie trzymają dość wysoki poziom merytoryczny i są zwyczajnie ciekawe.
Podstawową wadą jest jednak brak jakiejkolwiek sensownej długości - przez to historie są niemal anegdotyczne, krótkie i niepotrzebnie płaskie (co uwidacznia się szczególnie w kontraście z lepiej zbudowanym pod względem szczegółów, ale fatalnie wypadającym pod względem klimatu Andorem).
W zasadzie po obejrzeniu historii Dooku zastanawiać się można dlaczego tak angażująca i lubiana, a przy tym kluczowa dla Sagi postać nie może dostać własnego serialu? Przecież dzieje Dooku, droga do jego przejścia na Ciemną Stronę i czasy Jedi to gotowy materiał na porządny i rozbudowany serial.
Ale zamiast tego mamy tyrradę o Andorze - historię dojrzałą i dobrze zbudowaną, ale zupełnie niegwiezdnowojenną.