Bardzo mi się podobał do momentu wyjazdu na Ukrainę...
Motywy muzyków i chórzystek w tle - rewelacja. Walka z globalizacją - też jeszcze trzymała się kupy i fajnie się to oglądało.
Sens zaczął uciekać przy tej próbce krwi z mchu/skały.
A juz wyprawa na Ukrainę i cała ta adopcja to stek bzdur.
Samo załozenie juz mi nie pasowało, bo to nie tak się odbywa - dziecko straciło rodzinę, więc siup je za granicę do obcego kraju. Nawet jeśli, to nie cała Ukraina była/jest w stanie wojny.
Potem sama Ukraina - obraz jak sprzed 40 lat, mogli kogokolwiek spytać. To biedny kraj, ale jednak w miarę normalnie funkcjonujący.
I sama adopcja - przyjechała, dali jej dziecko z którym ledwo rozmawia, po traumach i nikt nawet sie nie upewnił, ze dotrą na lotnisko.
WTF.
Adopcja już była przyklepana od dawna i było wiadomo, że ona ja zabiera, ale faktycznie już tak pokazali tę Ukrainę jako miejsce zapomniane przez Boga i ludzi :-( Inna rzecz, że to był wątek poboczny, jednak głównie chodziło i TĘ wojnę z koncernami.
Tak postrzegają Słowian narody Zachodniej Europy. Ciesz się, że Polski nie pokazano w tym filmie. Wystarczy pooglądać kanały ukraińskie na YouTube, aby zobaczyć ,jak wygląda ten kraj w różnych regionach, ale trzeba poświęcić na to czas a tego zabrakło twórcom filmu. Dziwne, że Ukraińcy zgodzili się na taki obraz swojego kraju.
Najdziwniejsze w tym jest to, że to film w koprodukcji ukraińskiej. Ukrainę pokazano tam jako trzeci świat.
dlatego, że w koprodukcji to wybrano Ukrainę jako miejsce adopcji, ale sam ten pomysł szczerze mówiąc średni