Film rozpoczynają ujęcia niczym z dramatu sensacyjnego: noc, reflektory samochodów ostrym światłem przebijają ciemność, twarz strażnika z karabinem przewieszonym przez... Zobacz pełny opis
Film rozpoczynają ujęcia niczym z dramatu sensacyjnego: noc, reflektory samochodów ostrym światłem przebijają ciemność, twarz strażnika z karabinem przewieszonym przez ramię bacznie lustruje okolicę. Stopniowo odkrywamy, gdzie jesteśmy. Koparki, hałdy ziemi, spuszczanie betonu z gruszki, twarze robotników, głosy zmieszane zFilm rozpoczynają ujęcia niczym z dramatu sensacyjnego: noc, reflektory samochodów ostrym światłem przebijają ciemność, twarz strażnika z karabinem przewieszonym przez ramię bacznie lustruje okolicę. Stopniowo odkrywamy, gdzie jesteśmy. Koparki, hałdy ziemi, spuszczanie betonu z gruszki, twarze robotników, głosy zmieszane z porykiwaniem syren i jękiem maszyn. Światło poranka odsłania jeszcze bardziej tajemnicze krajobrazy, których nie objaśnia żaden komentarz zza kadru: wodna toń, dróżki, pagórki, porzucone chaty i płonące ruiny. Słychać czyjeś głosy, ktoś płacze… Spychacz na gąsienicach tratuje ściany wiejskiego domu. Eksplozja w kamieniołomach unosi w górę ciężką chmurę skalnego kruszcu. Sceny te stanowią preludium opowieści o budowie gigantycznej tamy w Solinie, największej budowli hydrotechnicznej, jaka powstała w Polsce. Kamera nieustannie zmienia punkt widzenia – przenosząc nas znad wodnej kipieli wysoko w górę na szczyt metalowej konstrukcji, z której rwąca rzeka wygląda jak górski strumień. Nie ma w tym filmie patosu ani tym bardziej śladów socrealistycznego produkcyjniaka. Ślesicki przemienia na ekranie relację z wielkiej budowy w liryczną balladę o ludziach, którzy budują wielką górę w poprzek rzeki. Kulminacyjnym momentem filmu jest scena, w której na przenikaniu połączono ujęcia gigantycznych betonowych ścian zapory w jeden monolit. Do realizacji tego dokumentu, który pierwotnie miał nosić tytuł "Zapora", namówił reżysera, wybitny polski pisarz, Kazimierz Orłoś. Jego opowiadanie "Powrót nad rzekę" posłużyło Władysławowi Ślesickiemu za podstawę fabularnego debiutu pełnometrażowego, "Ruchomych piasków" z 1968 roku. Rok wcześniej "Energię" nagrodzono Złotym Gołębiem na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Lipsku.